czwartek, 26 grudnia 2019

Podróże w 2019 roku | Podsumowanie

Ostatnio dosyć mocno skupiłem się na tworzeniu filmów i muszę przyznać, że bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ brakowało mi tego. Jednak rok dobiega końca i myślę, że to właśnie blog jest idealnym miejscem do podsumowanie tego podróżniczego roku. Jeżeli śledziliście mnie na przeróżnych portalach to dobrze wiecie, że dosyć sporo się działo. Także zapraszam Was na to krótkie podsumowanie 2019 roku i ponowne przeżycie niektórych z moich wypraw.

Wycieczka na Gorc Troszacki

Ten roku był przełomowy na wielu płaszczyznach. Myślę, że takim największym osiągnięciem tego kończącego się roku, była moja pierwsza w życiu samotna wycieczka za granicę a dokładniej do słonecznej Hiszpanii. Tym razem postanowiłem odwiedzić przepiękną Sewillę. Cieszę się, że mentalnie przekonałem się do tego wyjazdu, ponieważ pokazał mi, jak to jest podczas solowej wyprawy. Przekonałem się na własnej skórze jakie są plusy i minusy podróżowania tylko we własnym towarzystwie. Jeżeli ktoś jest zapalonym podróżnikiem tak jak ja, to myślę, że chociaż raz w życiu powinien odbyć taką podróż. Dlaczego? Żeby poznać się lepiej i zobaczyć, że podróżowanie w pojedynkę nie jest takie straszne i niesie ze sobą naprawdę sporo pozytywnych aspektów.

Spacerując uliczkami Sewilli

Jak jesteśmy przy podróżach poza terenem naszego kraju to oczywiście muszę wspomnieć o kolejnym, już jedenastym, państwie, które udało mi się odwiedzić. Mowa o Austrii a dokładniej o jej stolicy, czyli Wiedniu. Tym razem poleciałem już z moją dziewczyną. Spędziliśmy tam kilka wspaniałych dni a poza tym ten wyjazd pomógł mi zrealizować moje kolejne, małe marzenie. Podczas wizyty w Wiedniu miałem okazję zobaczyć na własne oczy Pandę wielką. Było to moje odwieczne marzenie, które to właśnie w tym roku udało mi się spełnić. Mówiłem, że ten roku był przełomowy? A to jeszcze nie koniec...


Panda wielka w wiedeńskim ogrodzie zoologicznym

Już w zeszłym roku nieco się przekonałem, ale myślę, że to właśnie rok 2019 był taki mocno przełomowy. Chodzi o moje wyprawy w góry. Jeszcze jakiś czas temu dosyć mocno unikałem wyjazdów w tereny górzyste. Oczywiście jakieś wyjazdy były, ale nie były one priorytetem. Zdecydowanie bardziej wolałem wybierać jakieś inne miejsca na wyjazdy. Wszystko zmieniło się w tym roku i śmiało mogę powiedzieć, że uwielbiam wyjazdy w góry. Nie wierzycie? Myślę, że fakt, że postanowiłem sam zdobyć jeden ze szczytów Beskidu Śląskiego, jakim jest Klimczok, o czymś świadczy. Jeszcze w zeszłym roku nawet przez myśl nie przeszłoby mi, żeby wybrać się samemu w góry. Jeżeli miałem gdzieś jechać to tylko i wyłącznie z kimś. Oczywiście Klimczok to nie jedyne miejsce, które w tym roku odwiedziłem. Czarny Staw Gąsienicowy, Gorce, Smreczyński Staw czy zdobycie najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego to takie główne górskich wypraw w tym roku. Chciałbym również podziękować mojemu przyjacielowi Rafałowi, dzięki któremu wiele z tych wypraw udało się zrealizować. Myślę, że ten rok dostarczył nam masę niesamowitych wspomnień i mam nadzieję, że nadchodzący 2020 rok będzie jeszcze obfitszy w takie wyjazdy.


Realizacja filmu ze zdobycia najwyższego szczytu Beskidu Śląskiego

Oczywiście ten rok, jak każdy inny, to masa mniejszych i większych wyjazdów na terenie naszego kraju. Na początku roku odwiedziliśmy niesamowicie ciekawe miejsce jakim jest Enklawa Przyrodnicza ''Bobrowisko'' niedaleko Starego SącząRazem z moją dziewczyną wybraliśmy się do Wygiezłowa i odwiedziliśmy tamtejszy Skansen. Weekend majowy był pod znakiem pierników i Kopernika, ponieważ w końcu odwiedziłem Toruń, Bydgoszcz i okolice. Były to miejsca, które zamknęły listę z takimi większymi miastami, które chciałem odwiedzić w Polsce. Podczas okresu wakacyjnego postanowiliśmy wybrać się do Muszyny. Miejsce znamy już na wylot, ale mimo wszystko zawsze lubimy tam wracać. To właśnie tam spędziliśmy naszego pierwsze, wspólne wakacje i teraz przynajmniej raz w roku przyjeżdżamy do Muszyny, aby odwiedzić stare kąty. Pewnego słonecznego popołudnia postanowiliśmy odwiedzić Alpaca Home. Niesamowite miejsce oddalone zaledwie kilkanaście kilometrów od Krakowa. Idealny pomysł na oderwanie się od tej szarej rzeczywistości. Pierwszy dzień jesieni przywitaliśmy nad naszym polskim morzem. Spędziliśmy naprawdę super weekend w Trójmieście. Była to moja pierwsza wycieczka nad polskie morze w takiej porze roku. W pewny weekend, pomimo niezbyt przychylnej pogody, postanowiliśmy z Rafałem odwiedzić niesamowicie klimatyczne osiedle w Katowicach jakim jest Nikiszowiec. Oczywiście z tego wyjazdu powstał krótki film z którego możecie dowiedzieć się kilku ciekawostek związanych właśnie z tym dawnym, robotniczym osiedlem.

Pierwszy dzień jesieni nad polskim morzem

Także jak sami widzicie, dosyć sporo się działo w tych ostatnich 365 dniach. Przed każdym rokiem jest taka obawa, czy wszystkie plany uda się zrealizować i takie same obawy miałem właśnie w przypadku roku 2019. Jednak mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że wszystkie plany udało się zrealizować. Mało tego, pojawiło się sporo nieplanowanych lokacji, co bardzo mnie cieszy.


Spacer w okolicy Kamieniołomów Koparki

Wiem, że nie jest to osiągniecie stricte turystyczne, ale jest to bardzo ważne wydarzenie w tym kończącym się roku, dlatego chciałbym o tym wspomnieć. Jak zaczynał się rok 2019 to powiedziałem sobie, że ten okres musi być znacznie lepszy pod kątem osiągnięć sportowych. Dlatego postawiłem sobie cel. Tym celem było przebiegnięcie pierwszego w życiu półmaratonu. Osoby, które mnie znają, to wiedzą, że bieganie, zwłaszcza długodystansowe, nigdy nie było moją mocną stroną. Dlatego przebiegnięcie półmaratonu nie było czymś łatwym. Jednak po kilku miesiącach treningów udało mi się przygotwać do tego biegu i oto tak, w połowie października, przebiegłem swój pierwszy w życiu półmaraton. Jestem z siebie bardzo dumny i postanowiłem, że w tym nadchodzącym roku musze poprawić tegoroczny wynik i wypaść jeszcze lepiej. Mam nadzieję, że się uda i październik znowu będzie miesiącem mocno sportowym.

Mój pierwszy w życiu półmaraton

A teraz mogę zadać moje ulubione pytanie, czyli, jakie mam plany na 2020 rok? Oczywiście mam ich sporo i czy uda się wszystkie zrealizować to pokaże czas. Jak na tą chwilę mam jeden potwierdzony wyjazd, który odbędzie się już za niecałe dwa miesiące. Będzie to, można tak powiedzieć, kolejna tradycyjna wyprawa do Hiszpanii w okresie zimowym. Jakie miasto jest teraz na tapecie? Tego dowiecie się już niebawem. Jeżeli chodzi o inne plany to chciałbym odwiedzić jakieś nowe państwo. Mam kilka pomysłów, ale to zobaczymy z czasem, który plan uda się zrealizować. Oczywiście rok 2020 będzie mocno skupiony na podróżach w naszym kraju. Mam jeszcze kilka nieodkrytych miejsc, które chciałbym odwiedzić, więc mam nadzieję, że ten nadchodzący rok będzie na to idealnym czasem. Także gorąco zachęcam Was do śledzenia mnie na Instagramie, YouTubie, Blogu jak i Facebooku (tutaj zaszła mała zmiana i mam nową stronę), ponieważ właśnie z tych miejsc dowiecie się wszystkiego o moich podróżach.

niedziela, 15 grudnia 2019

Pożegnanie z górami | Ostatnia wyprawa w tym roku

Rok 2019 pomału dobiega końca a co za tym idzie, kończą się przeróżne wyjazdy. Jak dobrze wiecie, ten rok był mocno obfity, jeżeli chodzi o górskie wyprawy. Tak, wiem, nie było może ich aż tak dużo, ale dla mnie bardziej liczy się jakość a nie ilość. Każda z tych górskich wypraw dostarczyła mi wiele niesamowitych wspomnień i cieszę się, że ta ostatnia podróż w 2019 roku odbyła się właśnie w góry. A gdzie byliśmy tym razem? Przekonajcie się sami...

Mimo, że spacerujemy doliną, to przepięknych widoków nie brakuje

Nasza ostatnia podróż w tym roku znowu miała miejsce w południowej części małopolski a dokładniej w Tatrzańskim Parku Narodowym. Oczywiście pomysłów na tamten rejon mamy jeszcze mnóstwo, ale tym razem postawiliśmy na dosyć spokojną trasę, która pomimo wędrówki w dolinie, również sporo ma do zaoferowania. Naszym celem był Smreczyński Staw. Mimo, że jakoś bardzo na to nie liczyliśmy, to mieliśmy cichą nadzieję, że uda nam się zobaczyć Staw jeszcze niezamarznięty. Od dawna marzyliśmy o takim widoku, niezamarznięty staw a dookoła góry przyprószone przez śnieg, i liczyliśmy, że to marzenie uda się spełnić jeszcze w tym roku.

W zimie raczej kaczek nie spotkacie

Trasa zaczyna się w miejscowości Kiry. To tutaj zostawicie samochód na jednym z kilku parkingów. Cena to około 20-30 złotych za całodniowy postój. Parkingi są zlokalizowane bardzo blisko wejścia do Doliny Kościeliska, to tutaj zaczyna się nasza przygoda ze szlakiem, więc nie będziecie musieli jakoś daleko iść z Waszego samochodu. Wstęp do Tatrzańskiego Parku Narodowego jest płatny (5 złotych za bilet normalny, aczkolwiek polecam sprawdzić sobie w internecie aktualne ceny za wstęp), jednak my byliśmy tam zaraz po wschodzie słońca, taże udało nam się wejść bezpłatnie. Oczywiście nie jest to jedyny plus wczesnego przyjazdu w góry, ale o innych zaletach powiem Wam za chwilę.

Górski potok to jeden z moich ulubionych widoków w górach

Zielony szlak, to właśnie nim będziecie praktycznie cały czas spacerować, to dosyć łagodna trasa. Na całym odcinku jest kilka wzniesień, ale z reguły są to łagodne podejścia. Całą trasa to około 14 kilometrów i przejście nie powinno Wam zająć więcej niż 5 godzin. Po przejściu całego szlaku zielonego, dotrzecie do Schroniska PTTK na Hali Ornak. To właśnie tutaj zaczyna się szlak czarny, który doprowadzi Was pod sam Staw. Właśnie ten odcinek, który zajmie Wam około 40-60 minut wychodzenia, może być dla Was najbardziej męczący, ponieważ podejście jest dosyć strome. Tutaj Wasze nogi poczują lekki wysiłek. Jednak nie ma co się załamywać. Na pocieszenie powiem Wam tyle, że na końcu tej wędrówki czeka na Was miły prezent w postawić przepięknych widoków a poza tym w drodze powrotnej będzie schodzić tylko i wyłącznie w dół.

W górach trzeba zwracać uwagę na każdy detal

Po przejściu szlaku czarnego dotrzecie pod Smreczyński Staw. Warto dodać, że jest to ślepy odcinek. Po dotarciu pod Staw jedyne co możecie zrobić to zawrócić i zejść pod schronisko. Jak pisałem na początku, mieliśmy nadzieję, że zastaniemy Staw niezamarznięty. No niestety...Nie udało się. Staw był pokryty lodem i nasze, małe marzenie nie zostało zrealizowane. Mimo wszystko krajobraz był przepiękny. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę, porobiliśmy zdjęcia i nacieszyliśmy oczy niesamowitym widokiem.

Smreczyński Staw

Gdy wyruszyliśmy spod Stawu to zaczęło dosyć solidnie wiać i niestety wiatr nie opuszczał nas aż do samego parkingu. Nie ułatwiało to schodzenia, ponieważ zaczynało robić się coraz cieplej a co za tym idzie śnieg zaczynał się topić i miejscami robiło się bardzo ślisko. Gdybyśmy przyjechali kilka godzin póżniej to niestety nie moglibyśmy powiedzieć, że trafiliśmy na ładną pogodę. Także jak sami widzicie, wczesny przyjazd w góry ma wiele zalet. Wiadomo, że trzeba się poświęcić, ale nic nie przychodzi za darmo. Ten rok, patrząc pod kątem wycieczek w góry, na pewno nauczył mnie tego, że niezależnie jak ciężka będzie wędrówka to prędzej czy póżniej, zostanie nam ona wynagrodzona. Najczęściej w postaci przepięknych widoków.

Rodzinny spacer w górach

W drodze powrotnej zrobiliśmy sobie krótki postój w schronisku. Trzeba było się ogrzać a przy okazji posilić przed dalszą wędrówką. Jeżeli szukacie jakiejś spokojnej trasy na kilka godziny to myślę, że wycieczka pod Smreczyński Staw to idealny pomysł. Według mnie, trasa ma wiele do zaoferowania niezależnie od pory roku i nie będziecie narzekać na brak przepięknych widoków. Nasza wyprawa pod Smreczyński Staw to już prawdopodobnie ostatnia wycieczka w tym roku. Już teraz chciałbym Was zachęcić do przeczytania podsumowania 2019 roku, które ukaże się jakoś kilka dni przed Nowym Rokiem. Myślę, że miło będzie powspominać niektóre moje, tegoroczne wyprawy a wierzcie mi, jest co wspominać.


piątek, 4 października 2019

Trójmiasto bez auta | Poradnik podróżniczy


Wracając z weekendu nad polskim morzem, doszedłem do wnioski, że już od dawna nigdzie nie byliśmy bez naszego samochodu. Odkąd tylko kupiłem pierwsze auto, każdy wyjazd na terenie naszego kraju, odbywał się właśnie na czterech kółkach. Jednak ostatnio postanowiliśmy wybrać się do Trójmiasta samolotem i chcąc niechcąc musieliśmy korzystać z tamtejszych form transportu. I wiecie co? Nie spodziewałem się, że wyjazd bez samochodu może być taki przyjemny. Poruszanie się po Trójmieście było tak bezproblemowe, że ani przez sekundę nie zatęskniliśmy za tym, że nie mamy auta. Właśnie ten wyjazd skłonił mnie do napisania tego wpisu w którym podpowiem Wam, jak przemieszczać się w mieście bez posiadania własnego samochodu.

Sporty wodne nad polskim morzem

JAK DOJECHAĆ Z LOTNISKA LUB DWORCA?
Niezależnie czy dojeżdżacie do danego miejsca pociągiem, autobusem czy dolatujecie samolotem tak jak my, to na pewno będziecie musieli się jakoś dostać do swojego hotelu czy też innego miejsca w którym będziecie nocować. Tutaj oczywiście warto skorzystać z komunikacji miejskiej, ponieważ jest to najtańsza opcja dojazdu. Jednak może się okazać, że Wasz przyjazd lub przylot będzie o nietypowych godzinach i komunikacja miejska może nie być już dobrym pomysłem albo po prostu będzie Wam zależało na większym komforcie podróży. W takiej sytuacji warto skorzystać z taksówek, innych przewoźników lub samochodów na minuty. Przeważnie każde większe miasto ma takie usługi. My przylecieliśmy do Gdańska około godziny 22:00, więc zdecydowaliśmy się na wynajem auta na minuty, ponieważ ulice były już puste i można było szybko i tanio dotrzeć do hotelu. Moja rada jest taka aby mieć zainstalowane wszystkie aplikacje na Waszym smartphonie (Bolt, Uber, Free Now, Traficar i tym podobne). Dzięki temu możecie szybko i sprawnie sprawdzić ceny w różnych usługach i wybrać tą najkorzystniejszą dla Was. Czasem dany transport może być nieosiągalny, dlatego trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Odpowiednie przygotowanie to klucz do udanej i bezproblemowej podróży.

Spacer z Sopotu do Gdańska

ZWIEDZANIE MIASTA NA ROWERZE
Dotarliście do hotelu i planujecie pierwsze wyjście na miasto. Jak się poruszać? Tutaj również macie duże możliwości. Oczywiście najkorzystniej będzie skorzystać z komunikacji miejskiej, ale może się okazać, że nie będzie to idealna opcja transportu. Nie wszystkie atrakcje turystyczne są blisko dróg po których porusza się komunikacja miejska. Będąc w Trójmiescie postawiliśmy przemieszczać się rowerami. Każde większe miasta ma swoje floty rowerowe. W Trójmieście nazywa się to Mevo. Rowery w Trójmieście są o tyle fajne, że posiadają wspomaganie elektryczne. Dzięki temu możecie przejechać sporo kilometrów i w ogóle się nie zmęczycie. Koszt to jedyne 10 groszy za 1 minutę (ceny są różne w innych miastach). Dojedzie w każde miejsce, dostarczycie sobie trochę ruchu i przyjemnie spędzicie czas. Poza tym, jest to najbardziej ekologiczna opcja poruszania się po mieście.

Zwedzanie Trójmiasta na dwóch kółkach

INNE METODY NA ZWIEDZANIE MIASTA
Oczywiście rower to nie jedyna opcja na zwiedzanie miasta. Większość dużych metropolii ma w swojej ofercie wiele innych możliwości poruszania się po mieście. Elektryczne hulajnogi i skutery to również ciekawa opcja na przemieszczanie się. Przeważnie spotkamy się z różnymi firmami wystepującymi w danym mieście. Dlatego przed wjazdem zobaczcie, co dane miasto oferuje. Dzięki temu, będziecie mogli się wcześniej przygotować. Przeważnie każda usługa wymaga rejestracji, więc lepiej zrobić to w domu i nie tracić czasu na miejscu na zapoznawanie się z daną aplikacją.

W centrum Gdańska

NIETYLKO W POLSCE
Przykłady, które przytoczyłem powyżej nie sprowadzają się tylko i wyłącznie do podróżowania po Polsce. Wszystkie te usługi są dostępne w zagranicznych miastach i warto je rozważyć podczas podróżowania. Oczywiście wcześniej trzeba zapoznać się z regulaminami, żeby nie mieć jakiś nieprzyjemnych przygód, ale jak już wszystko sobie sprawdzicie to zapewniam Was, że zwiedzanie danego miasta będzie o wiele przyjemniejsze i sprawniejsze.

Plaża w Sopocie

Wiadomo, że najtańszą i najłatwiejszą opcją poruszania się po mieście jest spacer. Jednak nie zawsze mamy ochotę i czas na kilkadziesiąt kilometrów chodzenia. Dlatego przed wyjazdem warto zrobić rozpoznanie i zobaczyć jakie mamy możliwości transportu w danym miejscu. Jeżeli odpowiednio się przygotujecie to zobaczycie, że brak własnego samochodu nie jest żadną przeszkodą w podróżowaniu.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Alpaca Home | Na świeżym powietrzu pośród alpak

Co najbardziej lubię w podróżach? Oczywiście tych rzeczy jest sporo, ale myślę, że taką główną kwestią jest to, że każda podróż dostarcza czegoś nowego i zaskakuje na przeróżny sposób. Tak samo było podczas naszego ostatniego wyjazdu, kiedy postanowiliśmy odwiedzić podkrakowską miejscowość Krzyszkowice.

Alpaca Home na wzgórzu

Mijamy drogowskaz informujący nas o tym, że dotarliśmy do Krzyszkowic. Dojazd z centrum Krakowa zajmuje około 30 minut. Skręcamy w boczną uliczkę, dojeżdżamy do wąskiego mostu i naszym oczom ukazuje się znak głoszący, że już niebawem dotrzemy do Alpaca Home. To właśnie to miejsce było naszym celem tego wyjazdu. Jeszcze nigdy tam nie byliśmy, więc doszedłem do wniosku, że niedzielne przedpołudnie to idealna okazja, żeby się tam wybrać i miło spędzić czas.

Mieszkańcy Alpaca Home

Czym jest Alpaca Home? To miejsce w którym można ciekawie i przyjemnie spędzić wolny czas na łonie natury. Po dotarciu na miejsce musimy zakupić bilet wstępu (aktualne ceny znajdują się na stronie Alpaca Home). Dostaniemy opaskę na rękę i będziemy mogli korzystać z tego co oferuje nam to miejsce. W cenie mamy oczywiście możliwość przebywania na terenie Alpaca Home jak i również, co dla większości jest pewnie główną atrakcją, możliwość wejścia do zagrody z alpakami. Będziemy mogli je karmić, każdy dostanie kubeczek ze smakołykami, głaskać jak i porobić sobie z nimi zdjęcia. Oczywiście jak tylko głowni zainteresowani, czyli alpaki, wyrażą na to zgodę. Trzeba pamiętać, że to my jesteśmy gośćmi a nie na odwrót. Należy uszanować, jak dana alpaka niekoniecznie będzie chętna do głaskania czy pozowania do zdjęć. Człowiek miewa gorsze dni i tak samo jest ze zwierzętami.

Jedzenie ''rozeszło się'' w trymiga

Przed wejściem do zagrody dowiemy się kilku ciekawostek o mieszkańcach tego miejsca. Poznamy ich charakter, nawyki i dowiemy się co nieco o ich życiu. Zapoznamy się również z zasadami bezpieczeństwa, które trzeba przestrzegać na terenie Alpaca Home. Miejsce to odwiedzają w dużej mierze rodziny z dziećmi, więc uważam, że odpowiednie wytłumaczenie dzieciom jak się mają zachowywać to klucz to bezpiecznego i spokojnego pobytu w tym miejscu. Poza tym odpowiednie wychowanie już od najmłodszych lat pozwoli nabrać szacunku i odpowiedniego podejścia do wszystkich zwierząt zamieszkujących Ziemię.

W zagrodzie z alpakami

Kiedy nasz pobyt w zagrodzie z alpakami dobiegnie końca możemy korzystać z innych atrakcji jakie oferuje to miejsce. Możemy wypić kawę, zjeść naleśniki czy też pograć w piłkę na boisku, które znajduje się za stodołą. Znajdziemy tutaj również sporo leżaków, hamaków i ławek. Dzieci również nie będą się nudzić, ponieważ jest wiele ciekawych rzeczy skierowanych do najmłodszych gości Alpaca Home. Jeżeli postanowimy zostać dłużej to załapiemy się również na grilla. A w każdej z tej czynności będą towarzyszyły nam przesympatyczne alpaki, które będą znajdować się w naszym otoczeniu.

Czas na relaks

Jeżeli mieszkacie w okolicy Krakowa albo będziecie przejazdem i szukacie jakiegoś fajnego miejsca do spędzenia czasu to uważam, że Alpaca Home będzie super wyborem. Przed przyjazdem odwiedźcie stronę Alpaca Home i zobaczcie czy w danym dniu miejsce jest czynne. Poza tym znajdziecie tam również inne przydatne informacje odnośnie miejsca z którymi warto się zapoznać przed przyjazdem.

sobota, 27 lipca 2019

Bór na Czerwonem | Oaza spokoju

Jako osoba mieszkająca w mieście, doceniam możliwość spędzenia czasu w ciszy i spokoju. Na co dzień otacza mnie hałas, szum i masa ludzi. Dlatego uwielbiam wybrać się w jakieś spokojne miejsce w którym można odpocząć od tego wszystkiego. Wracając z naszych tegorocznych mini wakacji w Muszynie, postanowiliśmy zatrzymać się w Nowym Targu i odwiedzić ciekawe miejsce jakim jest Bór na Czerwonem. Nigdy tam nie byłem i chciałem się przekonać co oferuje to miejsce i czy faktycznie można zaznać tam spokoju.

Drewniany pomost prowadzący do punktu widokowego

Bór na Czerwonem to torfowiskowy rezerwat przyrody znajdujący się w Nowym Targu. Jest to jeden z najstarszych rezerwatów przyrody w Polsce. Został on ustanowiony decyzją Rady Miasta Nowego Targu 13 października 1925 roku. Jego obecna powierzchnia to około 115 hektarów.

Sosna widziana od dołu

Flora rezerwatu jest stosunkowo uboga. Stwierdzono tu występowanie 15 gatunków wątrobowców, 33 gatunki mchów oraz 65 gatunków roślin kwiatowych i paprotników. Znaczną część rezerwatu obejmują tereny odkryte, od torfowisk po podmokłe łąki, na których stwierdzono 5 zespołów bezleśnych, rozróżnianych z uwagi na siedlisko i charakterystyczny zestaw gatunkowy roślin.

Spacerując odkrywamy magiczne miejsca rezerwatu

Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że jest to dosyć proste miejsce, które nie ma zbyt wiele do zaoferowania. I może faktycznie tak jest.
Jednak mi najbardziej spodobała się ta cisza i spokój jaki tam panuje. Co jakiś czas słychać szelest liści, gdzieś żaba wskoczy do wody a jeszcze w innym miejscu przeleci mały ptak. Właśnie takie drobne rzeczy sprawiają, że człowiek czuje się naprawdę dobrze w tym miejscu. Może zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i pooddychać pełną piersią.

Idealne miejsce na spacer

Bór na Czerwonem to również idealne miejsce dla fotografów i filmowców. Promienie słoneczne, które przebijają się przez korony drzew tworzą niesamowity klimat. Byłem tam w środku dnia i już było naprawdę magicznie. Jestem niemal pewien, że podczas wschodu albo zachodu słońca, walory estetyczne tego miejsca są jeszcze pokaźniejsze.

Jeden z punktów na ścieżce edukacyjnej w rezerwacie

Spacerując po rezerwacie spotkaliśmy kilka osób zbierających borówki, których jest tam naprawdę sporo. Jak sami widzicie czas w rezerwacie możecie spędzić przyjemnie i pożytecznie. Jeszcze kilka linijek wcześniej pisałem, że na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jest to proste miejsce, które nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Jednak jak sami widzicie, im dłużej się tam jest, tym więcej można z tego miejsca wydobyć.

Łączenie przyjemnego z pożytecznym

Jak dostać się do rezerwatu?
Jeżeli jedziecie samochodem to kierujcie się na Kawiarnię Rancho Lot. Jakieś 200 metrów przed Kawiarnią znajduje się parking i tam trzeba zostawić samochód. Zmieści się tam kilka-kilkanaście pojazdów, więc nie powinno być problemu z wolnym miejscem. Parking jest oczywiście darmowy. Klikając w ten odnośnik od razu zostaniecie przekierowani do tego miejsca, więc możecie być pewni, że nigdzie nie zabłądzicie.

Ścieżki są wąskie, ale spaceruje się naprawdę przyjemnie

W rezerwacie spacerujemy wydeptanymi ścieżkami. Są one dosyć wąskie, ale przyjemnie się nimi chodzi. Na samym początku rezerwatu znajdziemy drewniany pomost, który prowadzi do punktu widokowego. Na tym odcinku umiejscowione są również tablice informacyjne z których dowiemy się kilku ciekawostek o tym miejscu.

Punkt widokowy

Jeżeli tylko będziecie w okolicy to gorąco polecam odwiedzić to miejsce. Uważam, że każdy znajdzie coś dla siebie i spędzicie tam naprawdę miło czas. Potem możecie wybrać się do kolejnej ciekawej lokacji o którym już niejednokrotnie wspominałem a mianowicie do Rezerwatu Przyrody Przełom Białki, który znajduje się zaledwie 13 kilometrów od Boru na Czerwonem. 

niedziela, 2 czerwca 2019

Pustynia Błędowska | W poszukiwaniu magicznych miejsc

Zawsze będę bronił stwierdzenia, że nie trzeba jechać na drugi koniec Świata aby znaleźć jakieś magiczne miejsce. Często wystarczy rozglądnąć się dookoła siebie aby znaleźć coś naprawdę ciekawego. Dlatego fakt, że mieszkacie w takim a nie innym miejscu nie jest żadną wymówką. Trzeba trochę poszukać i zapewniam Was, że znajdziecie sporo magicznych miejsc, które tylko czekały na to abyście je odkryli.


W poszukiwaniu magicznych miejsc

Jakiś czas temu wspólnie z Rafałem postanowiliśmy odwiedzić Pustynię Błędowską, którą zdecydowanie można zaliczyć do takich właśnie magicznych miejsc. Nie była to nasza pierwsza wizyta w tym rejonie. Jednak muszę przyznać, że tym razem trafiliśmy na super warunki atmosferyczne co przełożyło się na to, że udało nam się zrobić naprawdę niesamowite zdjęcia.

W oczekiwaniu na zachód słońca

Pustynia Błędowska znajduje się około 10 km od Olkusza i 50 km od Krakowa. Przy Pustyni znajdują się dwa najpopularniejsze punkty widokowe. Pierwszy z nich ulokowany jest blisko miejscowości Klucze i pozwala na zobaczenie Pustyni z wyższej perspektywy. Naszym oczom ukazuje się przepiękny widok na Pustynię jak i otaczające ją tereny. Drugi punkt widokowy znajduje się niedaleko miejscowości Chechło. Tutaj mamy możliwość wejścia bezpośrednio na Pustynię i podziwianie jej z niższej perspektywy. Jednak niezależnie od tego z którego miejsca będziecie podziwiać Pustynię Błędowską to zapewniam Was, że zrobi ona na Was niesamowite wrażenie. Zwłaszcza, gdy będzie odwiedzać to miejsca po raz pierwszy w swoim życiu.

Tym razem to niebo odegrało pierwsze skrzypce

Jednak podczas naszego ostatniego wyjazdu na Pustynię Błędowską postanowiliśmy wybrać się w jeszcze inne miejsce. Niedaleko miejscowości Klucze znajduje się kolejna atrakcja Pustyni a mianowicie Róża Wiatrów. Najprościej mówiąc jest to system drewnianych altan połączonych pomostami wraz z tablicami informacyjnymi. W pobliżu znajduje się bezpłatny parking, więc nie ma problemu z pozostawieniem samochodu.

Róża Wiatrów

Celem naszego wyjazdu było zobaczenie zachodu słońca na Pustyni Błędowskiej. Nie mieliśmy pewności, że warunki pogodowe będą idealne. Był to wyjazd mocno spontaniczny. Jednak jak już wielokrotnie się przekonałem, często właśnie takie nieplanowane wyjazdy są najlepsze. Tym razem nie było inaczej. Trafiliśmy na naprawdę bardzo dobre warunki atmosferyczne. Przepiękne chmury na niebie, przez które przebijały się promienie słoneczne. W oddali nadciągała burza i opady deszczu. Znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie.

Tworzenie filmu pod tytułem ''The Desert''

Zrobienie filmu o Pustyni Błędowskiej nie należało do najprostszych zadań (oczywiście mam tutaj na myśli, krótki film w klimacie ''cinematic style''). Krajobraz jest dosyć jednolity. Ciężko znaleźć aż tyle różnorodnych obiektów, żeby stworzyć ciekawy 1-3 minutowy film. Zrobienie zdjęć to zupełnie inna bajka. Dobre światło, ciekawa kompozycja, niesamowita Pustynia Błędowska w tle i już mamy gotowe zdjęcie. Dlatego podczas tego wyjazdu stwierdziłem, że nagram film, którego tematyką będzie właśnie fotografia. Taki film można by zrobić w każdym dowolnym miejscu, jednak trzeba przyznać, że sceneria na Pustyni Błędowskiej była niemalże idealne do takiego właśnie filmu.

Kliknij aby obejrzeć film

czwartek, 21 marca 2019

Nadwiślański Park Etnograficzny | Powrót do przeszłości

Jak dobrze wiecie nie przepadam za podróżowaniem w zimie. Dlatego odkąd wróciłem ze słonecznej Sewilli to nie było okazji i chęci, żeby wybrać się na jakiś wyjazd. Zimno, pogoda nie rozpieszczała a jak już trafił się jakiś słoneczny dzień to było to w środku tygodnia, co dosyć mocno uniemożliwiało zorganizowanie wycieczki chociaż na kilka godzin. Jednak ostatnia niedziela była zupełnie inna. W końcu można było poczuć nadchodzącą wiosnę a pogoda była idealna na podróżowanie. Niegroźne chmury, słońce cały czas świeciło, co jakiś czas można było poczuć przyjemny wiatr a w najcieplejszej porze dnia temperatura wynosiła 19 stopni Celsjusza. Dlatego postanowiliśmy wykorzystać ten dzień najlepiej jak tylko się dało. Wybór padł na Nadwiślański Park Etnograficzny znajdujący się w podkrakowskim Wygiełzowie.

Drewniana figura na ternie Skansenu w Wygiełzowie

W skład Nadwiślańskiego Parku Etnograficznego wchodzą Skansen oraz Zamek Lipowiec. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy właśnie od Zamku. Jeżeli wybieracie się tam samochodem to polecam zaparkować na parkingu przy pobliskim cmentarzu. Mieści się tam sporo samochodów a zaparkowanie będzie zdecydowanie łatwiejsze niż na uliczkach prowadzących do zamku, które są dosyć ciasne a niektóre jednokierunkowe. Po zaparkowaniu auta wystarczy przejść przez cmentarz i już znajdziemy się na trasie prowadzącej do wyżej wspomnianego Zamku jak i Skansenu.

W drodze do Zamku Lipowiec

Do Zamku będziecie szli cały czas pod górę. Nachylenie nie jest może najmniejsze, ale nawierzchnia jest bardzo dobra także wyjście nie powinno sprawić Wam większych kłopotów. Jak już dotrzecie na samą górę to będziecie mogli sobie odpocząć na przedzamczu. Ulokowane jest tam kilka ławek, sklepik z jedzeniem i piciem (jak my byliśmy to jeszcze nie był czynny | marzec 2019) jak i toaleta publiczna (drewniany toi toi). Obstawiam, że w okresie letnim mają tam miejsce różne wydarzenie kulturalne a miejsce tętni życiem. Po dotarciu na przedzamcze od razu poszliśmy zwiedzać Zamek a odpoczynek mieliśmy zaplanowany na później. Koszt wejścia na teren Zamku to 8 zł od osoby (cena na marzec 2019).

Zamek Lipowiec

Zamek nie należy do największych także zwiedzicie go dosyć szybko. A co czeka na Was w środku?Będziecie mogli pooglądać zamkowe pomieszczenia , albo bardziej to co z nich pozostało, zapoznać się z wystawami tematycznymi a na sam koniec wyjść na wieżę i nacieszyć oczy przepięknym widokiem na otaczające Zamek rejony. My odpuściliśmy sobie wyjście na górę, ponieważ było sporo osób przed nami a poza tym mieliśmy jeszcze inne rzeczy do zwiedzenia także nie chcieliśmy tracić czasu na stanie w kolejce. Myślę, że jak będziemy jeszcze kiedyś w pobliżu Zamku Lipowiec to nadrobimy tą zaległość.

Las otaczający Zamek Lipowiec

Po opuszczeniu Zamku udaliśmy się do drugiego punktu wyjazdu a mianowicie do pobliskiego Skansenu. Skansen prezentuje tradycyjną kulturę ludową Krakowiaków Zachodnich. Na obszarze około 5 ha. rozmieszczono 23 obiekty stanowiące przykłady architektury wsi nadwiślańskiej: zagrody chłopskie,zabudowania związane z przemysłem wiejskim oraz kompleksy sakralny, małomiasteczkowy i dworski.

Widok na kościół z Ryczowa

Skansen zwiedza się naprawdę bardzo przyjemnie. Przy zakupie biletu, 12 zł od osoby (cena na marzec 2019), dostaniecie mapę terenu, więc będziecie wiedzieć jak się poruszać po Skansenie. Poza tym wszystko jest wyraźnie opisane, więc na pewno się nie zgubicie. Na terenie Skansenu znajduje się sporo ławek, także po zakończonym zwiedzaniu możecie sobie usiąść, odpocząć i zjeść jakieś drugie śniadanie. Gdybyście mieli ochotę na coś porządniejszego to na terenie Skansenu znajduje się również gospoda w której możecie zjeść obiad. Mieliśmy taki plan, ale trafiliśmy na porę obiadową i było dosyć ciężko ze znalezieniem wolnego stolika.

Czas na relaks

Po zwiedzeniu Skansenu spacerem udaliśmy się do samochodu aby wrócić do Krakowa. Trochę wyszliśmy z wprawy, jakby nie patrzeć ostatnią taką wycieczkę mieliśmy w zeszłym roku podczas wyjazdu do Skamieniałego Miasta, więc dzień nas trochę umęczył. Niemniej jednak było to naprawdę miło spędzone popołudnie. Dobrze, że już oficjalnie mamy wiosnę, więc liczę na to, że pogoda również zmieni się na bardziej wiosenną i takich warunków do przeróżnych wyjazdów będzie zdecydowanie więcej. Już niebawem nasz wyjazd do Wiednia, dlatego mocno trzymam kciuki aby pogoda dopisała a nam udało się zwiedzić wszystko co mamy zaplanowane.

piątek, 18 stycznia 2019

Sewilla | Ciepła zima

Ten kto mnie zna to dobrze wie, że nie jestem wielki zwolennikiem zimy. Trzeba się grubo ubierać, dzień jest krótki a podróżowanie nie sprawia aż tak dużej przyjemności. Dlatego często w okresie zimowym organizuję zdecydowanie mniej wyjazdów, ponieważ po prostu nie ma na to ochoty. W zeszłym roku, żeby znaleźć trochę słońca i ciepłego klimatu, pojechaliśmy razem z moją dziewczyną do przepięknej Walencji. Była to idealna odskocznia od szarej i mroźnej zimy w Polsce. Dlatego doszedłem do wniosku, że może warto to powtórzyć również i w tym roku. Polecieć do miasta gdzie będzie ciepło i będzie można zapomnieć chociaż na chwilę o zimie. I takim oto sposobem postanowiłem znowu odwiedzić Hiszpanię jednak tym razem celem podróży stało się inne miejsce.

W takim parku można by spędzić cały dzień

W Sewilli, bo to właśnie do tego miasta postanowiłem polecieć, spędziłem kilka niesamowitych dni. Jednak początek nie był taki różowy jakby mogło się wydawać. Po dotarciu na lotnisko im. Jana Pawła II w Krakowie zobaczyłem niezbyt zadowalający komunikat. Okazało się, że mój lot został opóźniony o ponad trzy godziny. Tym oto sposobem na samolot czekałem nie dwie tylko ponad pięć godzin. Do tego trzeba dodać jeszcze niecałe cztery godziny lotu i tak mamy dziewięć godzin spędzonych na lotnisku i w samolocie. Jednak w całej tej sytuacji jest jeden i to naprawdę ogromny plus. Otrzymałem rekompensatę finansową, która należy się w przypadku opóźnionego lotu o ponad trzy godziny. Można powiedzieć, że wycieczkę do Sewilli miałem prawie za darmo. Także jak teraz sobie o tym wszystkim myślę, to dochodzę do wniosku, że warto było pocierpieć te parę godzin. Do Sewilli dotarłem jakoś w okolicy godziny 19:00. Po zameldowaniu się w hotelu wziąłem prysznic i od razu poszedłem spać. Dzień mnie mocno wymęczył i marzyłem tylko o tym, żeby porządnie się wyspać.

Wodna aktywność w Sewilli to codzienność

Pierwszy dzień zwiedzania Sewilli rozpocząłem od spaceru wzdłuż rzeki Gwadalkiwir. Ścieżka doprowadziła mnie do centrum miasta gdzie znajdują się najważniejsze atrakcje stolicy Andaluzji. Kilka tygodni przed wyjazdem przygotowałem sobie dokładny plan zwiedzania. Myślę, że jest to kluczowa sprawa w przypadku jakiejkolwiek podróży. Dzięki odpowiedniemu przygotowaniu, na miejscu nie tracicie cennego czasu na zastanawianie się gdzie iść i co zobaczyć. Jak wszystko przygotujecie sobie w domu to na miejscu będziecie mogli spokojnie skupić się na zwiedzaniu i czerpaniu przyjemności z wyjazdu.

W centrum Sewilli

W tym dniu udało mi się odwiedzić takie miejsca jak: Catedral de Sevilla, Real Alcázar de Sevilla oraz Plaza de España. Zaletą podróżowania w takim okresie, w moim przypadku był to styczeń, jest to, że tak naprawdę nie spotkamy tłumów turystów. Oczywiście turyści są, ale w zdecydowanie mniejszych ilościach. Dzięki temu dostęp do atrakcji jest o wiele łatwiejszy i przyjemniejszy. Nie musimy stać w kilkunastometrowych kolejkach, możemy swobodnie zwiedzać dane miejsce a ceny niektórych atrakcji również są niższe niż w sezonie. Kolejną zaletą podróżowania w takim okresie, to tyczy się głównie ciepłych państw takich właśnie jak Hiszpania, jest to, że nie będziemy męczyć się w ostrym upale. W Sewilli, w okres letnim, temperatura potrafi sięgać ponad 40 stopni Celsjusza, co zdecydowanie nie sprzyja spokojnemu zwiedzaniu miasta. Podczas mojego wyjazdu temperatura była idealna do spacerowania. Popołudniu było to w okolicy 15-18 stopni Celsjusza.

Grobowiec Krzysztofa Kolumba w Catedral de Sevilla

Każde z wyżej wymienionych miejsc zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Catedral de Sevilla imponuje swoim rozmiarem i dbałością o szczegóły. Real Alcázar de Sevilla to idealne miejsce aby nacieszyć oczy przepiękną naturą. Jest to również idealne miejsce do schowania się przed ogromnymi upałami jakie w tym rejonie pojawiają się w środku roku. Plaza de España imponuje swoim rozmiarem, wykonaniem i filmowym klimatem. Nie trudno się dziwić, że to właśnie to miejsce zostało wykorzystane podczas kręcenia zdjęć do kinowego hitu Gwiezdne wojny: część II – Atak klonów. Jeżeli jesteście ciekaw jak to miejsce wyglądało w filmie George'a Lucas'a to tutaj macie link do owego fragmentu.

Magiczny klimat na każdym kroku

Oczywiście te trzy miejsca nie były jedynymi atrakcjami jakie miałem zaplanowane na ten dzień. Podczas przemieszczania się po mieście odwiedzałem różne i ciekawe zakątki Sewilli. Czy to klimatyczne uliczki ze sklepami i miejscami gdzie można zjeść tapas. Jak i również przepiękne parki w których można usiąść i zrelaksować się w otoczeniu przeróżnych drzew i odgłosów natury. Jeżeli chodzi o odgłosy natury to przeważnie można było słyszeć gołębie, wróble oraz sporadycznie papugi.

Idealne miejsce na odpoczynek

Kolejny dzień w Sewilli był już decydowanie spokojniejszy. Moimi głównymi atrakcjami na ten dzień były wizyta w Acuario Sevilla oraz spacer pod Metropol Parasol. W drodze do Akwarium ponownie zawitałem na Plaza de España gdzie miałem okazję zobaczyć mały występ lokalnych artystów. Niby nic wielkiego ale przyjemnie było zatrzymać się na chwilę i posłuchać śpiewów oraz zobaczyć występy taneczne w sewilskim klimacie.

Artystyczna strona Sewilli

Jeżeli chodzi o samo Akwarium to trzeba przyznać, że jest skromne, bardzo zadbane i ładnie wykonane. Oczywiście nie można go porównać do tego, które znajduje się w Walencji, ale mimo wszystko wydaje mi się, że warto się tam wybrać i zobaczyć różnych mieszkańców podwodnego świata.

Podczas zwiedzania podwodnego świata

W drodze powrotnej dotarłem pod Metropol Parasol. Jest to największa drewniana budowla na świecie. Wiele osób twierdzi, że niezbyt pasuje do otaczających ją kamienic, jednak trzeba przyznać, że jak się stanie pod tą ogromną budowlą to robi ona naprawdę niesamowite wrażenie.

Metropol Parasol

Jak już będziecie pod Metropol Parasol to warto wybrać się na punkt widokowy, który znajduje się na szczycie budowli. Trzeba kupić bilet a potem windą wyjechać na górę. Na szczycie będziemy spacerować specjalnymi ścieżkami, które pozwolą nam na zobaczenie Sewilli z każdej możliwej strony. Dzień wcześniej wyszedłem na Giralde znajdującą się przy Catedral de Sevilla i tam widok był imponujący. Widok z Metropol Parasol również robi duże wrażenie, jednak trzeba pamiętać, że jest to niższa budowla, więc zobaczymy nieco mniej niż z wyżej wspomnianej wieży.

Widok na Sewillę z Metropol Parasol

Dzień zakończyłem spacerem po drugiej stronie rzeki Gwadalkiwir. Zrobiłem zakupy i nacieszyłem się przepięknym słońcem, którego aktualnie na próżno szukać w Polsce a w szczególności w Krakowie. Po powrocie do hotelu spakowałem się, wziąłem prysznic i poszedłem spać. Dzień był bardzo intensywny, więc nie miałem problemów z szybkim zaśnięciem.

Spacer wąskimi uliczkami Sewilli

Lot powrotny nie dostarczył mi już tylu wrażeń co lot do Sewilli. Wszystko poszło szybko, sprawie i wzorowo pod kątem czasowym. Po powrocie do Krakowa doznałem lekkiego wstrząsu pogodowego. Aczkolwiek zaaklimatyzowanie nie zajęło mi sporo czasu. Co nie zmienia faktu, że w momencie kiedy piszę ten wpis, czyli już dobrych kilka dni po powrocie z Sewilli, to bardzo mi brakuje tego pięknego, błękitnego nieba oraz ciepłego klimatu. Teraz jedyne co mi pozostało to trzymanie kciuków aby w tym roku wiosna do Polski dotarła wyjątkowo wcześnie.

Widok na Sewillę ze szczytu Giraldy

Czy odwiedzę ponownie Hiszpanię w niedalekiej przyszłości? W tym roku już na pewno nie, ponieważ mam inne plany podróżnicze na najbliższe miesiące. Jednak w przyszłym roku nie wykluczam ponownej wycieczki do Hiszpanii. Jakie miasto? Już od dłuższego czasu przymierzamy się z moją dziewczyną do odwiedzenia Alicante, więc prawdopodobnie tam polecimy. Jednak to nic pewnego. Czas pokaże gdzie postanowimy się wybrać...